Hej
Sory za taki głupi tytuł i w ogóle, ale jakbyście odliczali godziny do następnej jazdy, a okazałoby się, że nie ma Twojej ukochanej instruktorki i jeździsz na BALBINIE to byście zrozumieli...
Dziś byłam bardzo zadowolona z tego powodu, że jadę na konie. Kiedy już byłam w stajni, ubrałam kask i kamizelkę, zaczęłam zastanawiać się, dlaczego na tablicy nie ma pani Angie. Domyśliłam się, i jest zastępstwo... i miałam rację. Weź sprzęt LEI i Hansa. Tak powiedziała pani Ala. NIE!!!!! TYLKO NIE LEIA! :((( (pewnie się zastanawiacie, co takiego zrobiła Leia, że nie chcę na niej jeździć... a mianowicie to, iż kiedy jazda się na niej odbyła w terenie, podczas lata, jeździłam na tej kobyłce na oklep, a ona WESZŁA w żywopłot 2 razy! Dosłownie weszła w niego i potem zeskoczyła! Co za wariatka z tej Balbiny...) A ja już tak bardzo tęskniłam za Benkiem... No cóż, jego miała Maja, moja koleżanka z półkolonii, która jeździ na tą samą godzinę co ja. Osiodłałam Leię, zaczekałam na Hansa i pojechałyśmy na małą halę, bo ,,na dużej jest tłok''. Ok, ok jeśli jeden koń to dużo to spoko... Na małej hali był tłok. ;p No więc idziemy na dużą...
Wjechaliśmy no i kłus, bo na hali Galoopkowej się występowałam. (wiem dziwne słowo xd). Leia, o dziwo z chęcią biegła. Podczas drugiego koła na białej hali, zamiast kłusa zaczęła galopować. Ehh... Dalej już nie było aż tak źle. Jednak nie fajnie mi się patrzało, jak ktoś inny jeździ na moim skarbie ukochanym. :/ Taa jestem zazdrośnica... (Jeśli w ogóle takie słowo istnieje). Potem był krzyżak, a Balbina oczywiście przez niego przeszła. Gdyby chociaż była tak pani Angie... Strasznie za nią tęsknię.
Nadszedł czas na galop, więc w narożniku spróbowałam. Strasznie mi się strzemię blokowało więc nie potrafiłam tego zrobić. NARESZCIE coś się udało. (o galop chodzi ;p) Jednak przy zagalopowaniu Leia mnie strasznie wybijała, a jeśli w ogóle galopowała, to za chwilę do kłusika itd... Gdy moja siostra galopowała na lonży, to pani jej poświęciła 15 minut na galop a ja w tym czasie musiałam stępować. ^_^ Hans nareszcie skończył, a wtedy wyszliśmy na dwór i do stajni. Padał deszcz, więc niestety moja mama nie zrobiła ani jednego zdjęcia lub filmu. :( Już w stajni, kiedy miałam zsiadać, Balbina chciała wejść do boksu ze mną na grzbiecie, nie pozwalając się zatrzymać :) Na szczęście instruktorka Zosi, pani Magda, uratowała mnie i zaczęła się wydzierać na Leię i ją szarpać, a ta prawie stanęła dęba. ;p
Och co za wariatka... (Leia xD) No dobra, masz 2 marchewki, Balbinko. ;) Tak samo 2 marchewki dostał Hansik, no i oczywiście Bentley'ek ^^. Reszta kucyków dostała po jednej, a potem wszystkie wystawiły głowy i Hans oraz Aston się pogryźli ze zazdrości o marcheweczki ;D. Fajnie, że Astonik ma już jazdy. :) Jak już wspominałam w pierwszym poście, Aston w lato się zatruł i był bardzo ciężko chory. :( Kiedy go głaskałam, popatrzałam w jego pikne niebieskie oczęta... Jej chciałabym na nim kiedyś pojeździć...
Ach jak trudno się rozstać z Benleyem! Zanim skończyłam go głaskać, a trwało to 5 minut, ( ;) ) Podałam mu ,,spadniętą'' marcheweczkę, bo Benny z wędzidełkiem, nie najlepiej je. ;) Kocham tego kucyka. <333
Miejmy nadzieję (ok nie będę już tak odliczać...) że za tydzień będzie na nim jazda...
To już koniec posta, ok łapcie dla przypomnienia zdjęcie Lei
Pa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz