niedziela, 6 września 2015

Jestem pełnoprawnym uczestnikiem obozu jeździeckiego/obozu przetrwania Trotter! ~ czyli co się działo w wakacje...

Hejka, dziś się trochę rozpiszę, ponieważ opowiem Wam o moich niesamowitych wakacjach. :) Usiądźcie wygodnie i przygotujcie sobie coś do jedzenia :P



3o CZERWCA 2015 i cała reszta wakacji...
Tego dnia wsiadłam w samochód z 7 bagażami i wyjechałam. Gdzie? Do Königs w Niemczech. Taka wioska niedaleko Berlina ;) Zakwaterowaliśmy się w jakimś małym hotelu na jedną noc, a następnego dnia o 7:00 pojechaliśmy na lotnisko Berlin-Schönefeld. Z terminalu C wylecieliśmy nie długo później, a ja miałam w głowie jedynie myśl: Ufff, 1 startowanie za sobą jeszcze 3 i 4 wylądowania... :P W Madrycie byliśmy 2 godziny później, ale podczas lądowania były turbulencje, ponieważ wlatywaliśmy tak gdzie było ciepłe powietrze... właściwie to GORĄCE. Z góry wszystko było żółte... Masakra :P I weź w takich warunkach wytrzymaj 10 dni... Ale ok, wylądowaliśmy i wyszliśmy na autobus 200. Mieliśmy jechać 3 przystanki, tymczasem okazało się, iż autobusy w Madrycie nie zatrzymują się na każdym przystanku. :P Dojechaliśmy do dworca autobusowego i przystanku metra Avenida de América. Czyli jakieś 2 kilometry w 35 stopniach z 7 bagażami...

Tutaj macie taka mapkę, która pomoże Wam się trochę zorientować :P
Dobra, nie będę jakoś bardzo przedłużać, powiem tyle, że było ciężko, ale zbawieniem było to, iż ten hotel miał basen <3 xD Więc gdy weszliśmy do hotelu to normalnie zbawienie, do pokoju na 8 piętrze (windą :P) i na basen c: Było bardzo fajnie, ogólnie najpierw było zimno potem przyjemnie :P
Gdy tak codziennie chodziliśmy po całym mieście + jazda metrem - trzeba było pójść do basenu i poskakać tak ja w Celebrity Splash :P Raz byliśmy w Muzeum Prado... 5 godzin oglądania prawie takich samych obrazów... KOSZMAR, KATORGA, MĘKI...



Uch, gdyby nie ten basen nie wytrzymałabym... Raz nawet podczas zwiedzania temperatura wzrosła do... 41 stopni Celsjusza :o Szybko na metro i do domu, znaczy się hotelu :P Ogólnie Madryt był bardzo fajny, ale najlepsze basen i metro <3 :P


Najczęściej jeździliśmy 7 (pomarańczowy)
Dobra to chyba na tyle jeśli o Madryt chodzi. 07.07.15 mieliśmy samolot do Porto w... Portugalii?! No jasne xD Moi rodzice chcieli wyjechać na długo i jednocześnie w dużo miejsc... A więc wynajęliśmy mieszkanie w Villa Nova De Gaia, nad oceanem :) Ogólnie tam było tak: 00:13 w Polsce - 23:13 tam :D A że na samolot czekaliśmy 3 godziny, zaczęłam czytać serię książek o koniach. Jinny z Finmory. Genialne :) Gdy byliśmy już w Portugalii non stop to czytałam, bo tam (na szczęście!!!) nie zwiedzaliśmy raczej miasta i okolic, bo nie było czego. :P Tylko w Porto byliśmy, tam jest taki wielki most :D


Ale śliczne zdjęcie :) Tak poza tym to trochę na basenie byliśmy, ale nic ciekawego: basen. Nie tak jak w Madrycie... :/ No ale cóż, w Portugalii nie było tak gorąco i można było spacerować po plaży :)
 Hmm, co tam jeszcze było... Raczej nic ciekawego, więc nie będę Was zanudzać (chyba że już to zrobiłam). 3 Ryanair był w kierunku Madrytu, gdzie musieliśmy czekać na już ostatni samolot do Niemiec 7 godzin, więc wyszliśmy z lotniska przypomnieć sobie to cudowne miasto :)

Już w Berlinie, w naszym samochodzie, byliśmy tego samego dnia.....

O BOŻE! Zapomniałam powiedzieć! Mój tata zamówił taksówkę na 4:45 (taksówkarz niby mówił po angielsku..) i gdy czekaliśmy w tych ciemnościach, bo jeszcze nawet słońce nie wstało, Szanowny Pan Taksówkarz nie wiedział gdzie ma jechać i przyjechał 20 minut po czasie. Obiecał (po portugalsko-angielsku), iż na lotnisku będziemy za ,,ten minuts''. Tam się jedzie ponad pół godziny o.O A więc  Szanowny Pan Taksówkarz jechał z prędkością 160km/h i nie zwracał na nic uwagi. Chyba się przejął opóźnieniem... No ale zdążyliśmy :D :P

...w 3 państwach ale już czułam się jak w domu. Znów byliśmy w Novotelu. :) Ten bufet śniadaniowy był wspaniały.. :) Zwiedziliśmy trochę i wschodni, i zachodni Berlin, kupiliśmy parę Schleich'ów i do domku! :D W końcu, po 3 tygodniach... Jednak wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej ;) 2 tygodnie przerwy i wyjazd.. nie, nie na obóz: do Czarliny :D Ośrodek Wypoczynkowy Politechniki Gdańskiej na Kaszubach, w lesie nad jeziorem... Były bardzo fajne osoby, co parę dni graliśmy w podchody... (o północy chodzenie po lesie i straszenie się nawzajem ;)) To były fajne 2 tygodnie. :) A najlepsze było wskoczenie do jeziora około 20. xD Gdy wróciłam do domu, miałam tydzień do obozu jeździeckiego, o którym marzyłam. Do galopu po plaży... Do niezapomnianych przyjaźni, nie tylko człowiek - człowiek... ;)
 I tam właśnie poznałam Literatkę, najukochańszego kucyka walijskiego na świecie... <3
Opowiem Wam w skrócie: były 32 dziewczyny, obozowiczki 2 chłopaków (pan Wojtek i pan Kuba:P) Mają nawet fanpage na Facebooku!
Poznałam tam fajne dziewczyny, Ninę, Korę, Julkę, Martę, Martynę, Dominikę... Super konie <3 Najlepszego instruktora, pana Wojtka... :P Panią Werę, panią Natalię, super wychowawczynie... Genialnie było :)
 
Jestem ta druga, na Literatce :)
No dobrze, chyba już wszystko wiecie :P Wiem, że nie opisałam dokładnie obozu, ale komu by się chciało. Jeszcze byłoby tak jak z zimowiskiem :P
To paa! <3
PS Namówię Zosię aby napisała post :P 

Wizyta w szpitalu (-.-) i jazdy!

Hej! :D
Zacznę od złej wiadomości, czyli od (kolejnej) wizyty w szpitalu.
We wtorek (około... na wiosnę) o 21:10 robiłam matematykę. Mruczek (mój kot) bardzo miałczał, więc wzięłam jego smaczki, ustawiłam przeszkodę pomiędzy framugami i zaczęła z nim skakać. Przeszkoda była z czterech dość dużych poduszek (brzmi groźnie, ale trzeba było je pomiędzy drzwiami porozstawiać, więc wyszło meega łagodnie :D). Od kiedy zaczęłam oglądać program ,,Przygarnij mnie,, zaczęłam "trenować" Mruka. Umie: świetnie skakać, siad i łapę z małą pomocą ;) Jak na około 2-3 tyg. to nie źle :) Wracają do tematu: On bez mnie nie skoczy, więc ja skakałam (oczywiście z przysmakiem w ręce), a on za mną. I tak kilka razy. Za tym którymś razem galopując-przeskakując walnęłam dużym lewym palcem w framugę. Pierwszy moment po prostu ,,ał'', ale po chwili, gdy usiadłam...... Tak mnie okropnie bolało...(A to był ten palec, który miałam dwa lata temu operowany... miałam coś w kości. Nie będę Wam opowiadać, bo i siebie i Was zanudzę.) Zrobiło mi się nie dobrze i słabo z bólu. W przychodni o 21:30 by mnie nie przyjeli, więc rozmyślałam czy pojechać do szpitala. Miałam spuchnięte od dużego palca tak do połowy stopy :( Nie mogłam nim ruszać, więc pojechałam z rodzicami do szpitalu. O 00:30 weszłam dopiero do gabinetu. Lekarz był przekonany, że miałam przecinane ścięgno przy dużym palcu. Wysłał mnie na zdjęcie i o 1:30 znów weszłam do jego gabinetu. Przed wejściem modliłam się żeby nie był złamany. Chyba pomogło, bo okazało się, że...(dokładnie, jak lekarz powiedział nie pamiętam, ale coś w tym stylu)... mam mocno zbitego palca, coś na paliczkowym i coś naderwane. Próbowałam odczytać to co lekarz napisał, ale nic z tego... :p (Lekarskie pismo... każdy wie o co chodzi xD).
W domu wylądowałam o 1:40.  To na tyle o szpitalu.

Teraz jazdy....!
Na wstępie opisów jazd chcę Was poimformować, że od paru miesięcy jeżdżę też w piątki o 15:30 i, że od kiedy jestem na blogu nie opisałam Wam tylko 2 jazdy, jakie się odbyły. teraz mam zaległości, ale postaram się, w tym poście, wszystko nadrobić :D
Pamiętacie jak pisałam, że będę mieć Czułka? Okazało się, że jest Strzelec. Jazda odbyła się na małym placu. Gdy galopowałam, Artek wchodził Strzelowi w zad. Z początku Strzelec tylko lekko przyspieszał, ale jak już wałach  wjechał mu w zad(dosłownie), Strzelec lekko drgnął i mnie poniósł. Zaczął pędzić jak strzała :p Artek, już bez jeźdźca, pogalopował do trawy... a ja dalej pędziłam. Po 3 okrążeniach nieustannego galopu zaczęłam już go szarpać za wodze. Trochę zwolnił i w końcu moja instruktorka weszła mu w drogę. Zatrzymał się. Wzięła mnie na lonżę. P. Magda (trzymając mnie na lonży), P. Angie i Julka K łapały Artka. W końcu go złapały. Dziewczynka wsiadła ponownie i oczywiście na lonży zaczęła kłusować. Ja (dalej na lonży) zaczęłam galopować. Dobra... to na tyle o tej jeździe.

Jazda na Tripku.
Jazda była cudowna. Byłam na białej hali. Nikogo oprócz nas nie było. W kłusie skakałam stacjonatę 20 cm, a w galopie drągi :D Byłam pozytywnie zaskoczona 😀😀😀

Kolejna jazda odbyła się tym samym wierzchowcu :D Zapowiadało się miło... ale cóż.. skończyłam na lonży galopując. Kolejna jazda też na C3PO. Miałam zastępstwo z P. Anią i trochę sobie pokrzyczała.... Ale jeśli chodzi o jazdę, to w kłusie krzyżak, a potem drągi, a w galopie nic. Znów byłam na białej i znów nikogo nie było, więc super :)
Dobra... teraz sobie uświadomiłam, że mnóstwo jest tych jazd dlatego wszystkie jazdy będę opisywać tak:

- Strzelec- Galop na małym placu

- Czułek- Torrr! Duuuużo galopu, Pani na Basiorze (P. Magdy koń), ja na Czułku :* Nawet w pewnym momencie wyprzedziliśmy Basiora :DDD

- Czułek- Ćwiczenia na czworoboku, mało galopu

- Strzelec- Dużo galopu, krzyżak 40 cm, raz z galopu, dwa razy z kłusa :)

- Strzelec- Hala pomarańczowa (największa, do zawodów), baaardzo duuużo galopu, nie było przeszkód, więc sobie nie poskakałam, ale nikogo nie było, więc cudownie :***

- Figaro- Hala biała, dość dużo galopu :) (Figaro to nowy kuc i jest najlepszy :3)

- Strzelec- Plac skokowy, stacjonata 40 cm

- Figaro- Plac skokowy, duuużo galopu, dużo skoków-40 cm (Po tej jeździe pani  mi powiedziała, że zrobiłam duże postępy od zimy i od teraz będę się na Figaro przygotowywać do brązowej odznaki jeździeckiej :DDD ^^ Nie sądzę, żebym w tym roku zdawała, ale i tak jestem zadowolona :)

- Figaro- Plac skokowy, też dużo skoków-50 cm

- Strzelec- Plac skokowy, stacjonata 50 cm

- Figaro- Plac skokowy, dużo galopu, stacjonata 60 cm :))) (żeby nie było: Pani, gdy przeszłam do stępa, sama mi powiedziała, że tu jest 60 cm i jak na kuca to skok na brąz. :D)

- Figaro- Tutaj się troszkę rozpiszę, no więc były zawody i nie można było oczywiście iść na plac, miałam zastępstwo i pani Zosia, powiedziała, że na dużej hali jest walka o życie, więc poszliśmy na małą halę, a tam chyba ze mną 5 kucy, dobra prowadziłam zastęp, ale to i tak nic nie zmieniło, bo kłusuje sobie i kończę za ostatnim zadem i muszę się zatrzymać i czekać, aż mnie dogonią... a galop? Tylko dogalopowywanki haha :'D

- Figaro- tutaj też się rozpiszę, no więc: Stępem idziemy na plac i Figaro bał się kałuży i się dziwnie wykrzywiał, zaczęłam skracać wodzę i w tym czasie pani mi powiedziała, że mam wziąć ręce w dół, zrobiłam obie czynności i skręcił w bok, zagalopował, gnał w stronę toru, ja poleciałam na przedni łęk, on chwilę brykał i skakał, byłam totalnie zdezorientowana, poleciałam przez szyję, najpierw ręce, potem brzuch i na koniec nogi, widziałam tylko nad głową jego kopyta dalej galopujące, koszmarnie bolały mnie brzuch i plecy, po tym upadku, ale żyję :P Pani poszła po Figara, który już się zatrzymał, a ja poszłam usiąść na ławkę, instruktorka wsiadła na niego i próbowała coś zrobić, pobiegli na plac i tam chwile się jeszcze siłowali, po chwili pani zeszła i powiedziała, że na Figarze miały jeździć tylko osoby, które coś umieją, a nie Ci, którzy dopiero zaczynają. toś musiał mu mocno dać po buzi, bo boi się tego przytrzymania, tego, że zaraz ktoś go poszarpie. Ja jeszcze na chwilę wsiadłam i pokłusowałam, potem wróciliśmy do stajni, Pani sprawdziła mu zęby i od razu zadzwoniła do weterynarza :( Biedny kucyk :( Opowiadała o mojej jeździe przy dwóch instruktorkac  i na koniec dodała, że Figaro próbował zrobić to samo z panią, tylko P. Magda nie spadła. Tak mi szkoda Figara...

Zdjęć i filmików nie będzie, może w innym pości, teraz nie chcą się załadować :( Przepraszam, że tak dawno nic nie wstawiałam... tak wyszło... :( Wiem, że fragment o szpitalu dział się bardzo dawno temu, ale napisałam go parę dni po, a cały czas tylko chodziło o jazdy.



                                                                                                  Trzymajcie się! Papa!
                                                                                                            Zoik^^

piątek, 4 września 2015

Hippiczne dni, czyli karnet, karnet i po karnecie...

 Hej mam straszny problem z napisaniem tego posta, więc na początek zdjęcia, potem treść. ;)

 Hipppika! :D Super jazda <3
 Strzelec :)
Dlaczego Google+ tak ryje jakość zdjęć :(
  CSIO... Było świetnie :)
 Zwycięzca konkursu z jokerem ;)

 Niestety: trzeba patrzeć bokiem
już mnie drażni ten blogger >.<
 Takie tam z miejsca tylko dla VIP <3


 Ale ładnie to wyszło :)

 Cardboard Pony i Neolit (dziś na nim jeździłam: super <3)
 Z tramwaju :P


 Z wycieczki rowerowej w czerwcu :P



 Berek i jeden z dziesięciu treningów :)



 Julia Kolerska Photography :P
 Winduuuu! <3
 









                                            

                





                                            :P
UWAGA UWAGA!
Bardzo Was przepraszam, pisałam ten post przed wakacjami, ale miałam problem z komputerem (nadal z resztą...), a na laptopie nie chciały mi się wgrać zdjęcia... :/ Wybaczcie mi, mam straszne wyrzuty sumienia, ale mam nadzieję, że jakoś to będzie ;) Ogólnie Blogger coś nie działa u mnie i Zosi i mamy problemy z zdjęciami :(


Cześć!
Tu Bentley :D (jakby ktoś nie wiedział - ksywka :P) Dawno tu nie byłam, ale już jestem i chcę wam opowiedzieć o moich jazdach w Hippice :D W maju postanowiłam z panią Angie i panią Julią, że BOJa zdam u pani Julii w lipcu, ale po paru próbach postanowiłam, iż nie jestem gotowa. Pierwszą jazdę już opisałam, Neolit, plac, zapoznanie. Dalej jeździłam na Neolicie, następnym razem na hali pomarańczowej :) Było naprawdę super, ale nie mam zdjęcia, bo mój fotograf sam jeździł :P Potem zaczęłam jeździć na Berasku, coś się zaczęło dziać z moją nogą, nie potrafiłam opanować konia w galopie. Wtedy została podjęta decyzja o poddaniu się z tą odznaką, bo nawet głupi wiedział, że nie dałabym sobie rady. Pani Julia zaczęła eliminować mój nawyk (kurczowe siadanie w siodle i zaciskanie się kolanami...) ale przy ciężkiej pracy i Neolitowych skoków bez trzymanki (na lonży rzecz jasna :P) trochę mi lepiej :) W środę (17 czerwca) skończył mi się karnet 10 jazd, przy których napracowałam się, nauczyłam (od Berka szczególnie :P) i najważniejsze, świetnie bawiłam :) Traktujecie jazdę konną jako sport i ciężki trening, czy jako zabawę i rozluźnienie? Ja na razie nie dążę w stronę zawodów, jeszcze mam trochę czasu :P
Dziś nie rozpisałam się szczególnie, ale mam wrażenie, że już wszystko wiecie. :P Może czas na zdjęcia? Mam ich bardzo dużo, więc powodzenia :P


Jestem super fotograf B-) :P



Ostatnia jazda na Tosiu w Galoopce :( Za miesiąc pani Angie wyjedzie.. Będzie smutaśnie ;(
 

Jeszcze raz przepraszam za ten chaos i nie ogarnięcie w tym poście.... Raz wszystkie zdjęcia mi się usunęły :P
Pamiętacie może post, gdy pisałam o obozie jeździeckim TROTTER? <3<3<3 Byłam w sierpniu :D było genialnie <3 moje nowe profilowe na fb:
 
 
Literatka <333 Sesja na plaży <3
(Sorki Zosia, starałam się nie pisać o obozie :/)
 
To do następnego posta ;)
Paaa!