wtorek, 13 stycznia 2015

Moja pierwsza jazda w roku 2015 :)

Hej :*
Wiem, wiem, ostatnio trochę zaniedbujemy bloga (w szczególności ja), ale dopiero co zaczęła się szkoła i trudno nam połączyć ją z blogiem, i dlatego dopiero po tygodniu od jazdy wstawiam tego posta, ale na pewno to się zmieni. No, ale dobra, mam Wam duuużo do opowiedzenia. Zacznę od samego początku. No więc, po lekcjach, które skończyły się o 13:30 poszłam do Rozbrykanego Kucyka. Jak zwykle było super, ale musiałyśmy zrobić prace na plastykę i coś z matematyki. Gdy rodzice Julki przyszli to powiedziałyśmy im, iż musimy wyjechać już o 16:15, aby odebrać ochronną kamizelkę na konie, bo ta, która przyszła pod choinkę była za mała, wtedy oni oznajmili, że z półtorej godziny robi się 3 po za domem i dlatego niestety nie pojechała. Chyba rozumiecie? Wracając do tematu: Mój tata, jak zwykle, był troszkę przed czasem. Pożegnałam się z Julką i weszłam do auta, gdzie czekała, oprócz mojego taty, moja siostra :). Od razu mówię Marta w ogóle nie zna się na koniach. Dlatego, gdy pisałam jej w SMS co ma mi zabrać do przebrania napisałam tak:



Toczek (kask)
Sztyblety (buty)
Rękawiczki (chyba nie muszę Ci tłumaczyć :3)
Bryczesy (ten dresik :))
Skarpety
Wszystko jest na specjalnej półce w szafie, oprócz butów :)

To już widzicie, trzeba jej tłumaczyć nawet, co to są bryczesy :( No cóż, nie wszystkich interesują te cudowne stworzenia.
Jedziemy dalej... Przed samym zamknięciem sklepu, o 16:55 dotarliśmy i odebraliśmy od przemiłego pana, tym razem  we właściwym rozmiarze, kamizelkę ochronną  :) 

Marka: Covalliero
Kolor: Czarny w czerwone paski
Zamykana: Na rzepy i zamek

Powrót minął już szybko :) Na Hipodromie, w kantorku, obok małej hali, byłam już o 17:20. W związku z szybszym przyjazdem, do czasu rozpoczęcia lekcji nie wiedziałam na kim będę jeździła :( Ale już nie mogłam wytrzymać i przebrana na jazdę poszłam z moim tatą do stajni o 17:50. Na tablicy pisało tak:

Magda WW
Tosic (45min)

Bardzo się zdziwiłam. Pisząc SMS do Rozbrykanego z informacją na kim będę jeździć poszłam przywitać się z obecnymi w stajni końmi szukając kuca, którego nie znam. Zobaczyłam, że w byłym boksie Kasztanka zajada sobie sianko dość duży kucyk. Pomyślałam, że to on, ale na tabliczce pisało: Anakin. Wtedy przyszła moja instruktorka. Przywitałam się z nią i zapytałam o konia, na którym miałam dziś jeździć.
Pani powiedziała z uśmiechem, iż jest to niespodzianka noworoczna i czeka na mnie w sąsiedniej stajni. Wzięłyśmy ogłowie, siodło, ochraniacze i poszliśmy go osiodłać. Gdy go zobaczyłam to się trochę przeraziłam, bo nie jeździłam, aż 3 tygodnie, ale pani uspakajając mnie powiedziała, że jest bardzo grzeczny ;* Niestety ja mu tyko założyłam ochraniacze, ponieważ był bardzo wysoki i nie dałabym razy dosięgnąć do jego grzbietu i głowy. Gdy powoli z nim szłam na dużą hale pani powiedziała mi krótkie informacje o nim. Oto one: Jeździł z dziewczynką 12 lat, jest dość szybki i grzeczny, a i jeszcze ma maść srokatą. przynajmniej tak wywnioskowałam. Jest naprawdę piękny. Nie chcę Was okłamać. Z tym pierwszym to nie jestem pewna czy dziewczyna ta miała 12 lat czy on z nią jeździł 12 lat. 
Wracając do jazdy: Weszłam z Tośkiem oraz panią do środka hali. Tam po schodkach dotarłam na jego grzbiet :) Pani poprawiła strzemiona i wzięła mnie na lonże mówiąc, że jak dobrze będę sobie z nim radzić to mnie puści bez lonży (spokojnie już na dużej hali sama stępowałam i kłusowałam na 6 lekcji, a sama galopowałam na małej hali na 9 lekcji. To jest moja 15 lekcja)
Chwilkę stępa...i kłus anglezowany :) Pędził jak Tripi :) Czasem zwalniał, bo on nie zna lonży i bardzo chciał ją oderwać, odciągając głowę od środka koła. Zapomniałam Wam jeszcze powiedzieć, że bardzo mocno wybijał. Po chwili podeszła pani Magda. Wytłumaczyła mi parę...(nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa...może: parę spraw...nie, nie pasuje. Ma mam nadzieję, że rozumiecie :))...i odpięła lonże od Tośka :) Od razu do kłusa. Tak pędził, że musiałam resztę koni wyprzedzać, aż w końcu prowadziłam, ale i tak, pomimo, że przez chwilę prowadziłam to zaraz doganiałam resztę...i znów musiałam robić pół okrążenia. Próbowałam za hamować odchylając plecy, wodzami oraz głosem, ale nic z tego :( Wiem jestem fatalna pod tym względem. Muszę dużo nad tym ćwiczyć. Macie tu kilka zdjątek :)



Przepraszam, że taka słaba jakość i proszę nie hejtujcie.
(Wiem, plecy do tyłu. Przypominam: Miałam 3 tygodnie przerwy)

A i jeszcze zapomniałam Wam to wstawić. Nagle na mój telefon otrzymałam tego gifa od Google+ :)

Stęp...kłus..czegoś tu brakuje.. no jasne GALOP! xD
Filmiku ani zdjęcia tu nie wstawię, ponieważ mojej siostrze się nie chciało robić zdjęć :( A filmik trwa, aż 20 min i mój tata z moją siostrą rozmawiają o Galerii Bałtyckiej i w ogóle. Nie chce Was zanudzać :)
Opis w skrócie poniżej:
Pani podeszła do mnie. Przypięła lonże i zaczęłam kłusować w określonym kole. Było szybko..coraz szybciej. Pani popędzała go batem...i galooo...nie, jeszcze nie galop, ponieważ  Tosiek staną dęba (nie bardzo wysoko, ale jednak). Bardzo się przestraszyłam. Moja instruktorka powiedziała mi, że w jednej chwili oczy dwa razy mi się powiększyły z wrażenia.
Kolejna próba już udana :) Było cudownie ;*  Tak spokojnie i miło...  






3 komentarze:

  1. Jezuuuu Tosiek jest taaaki śliczny! Ale gif jest boski! Cudowneee wszystko. :) Ah mi też czasami się hamulce psują... :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za to "coś" czarnego. Nie mogę tego zlikwidować :(

    OdpowiedzUsuń