niedziela, 4 stycznia 2015

Jazda 2 stycznia 2015 :)

Hej! :)
Tu Julia. :) Jak widzicie, post zamiast w piątek, pojawił się dzisiaj. Przykro mi, ale wtedy była u mnie koleżanka, od 16 do 21, a wczoraj nie zdążyłam, i przez to bardzo przepraszam. :(
Wczorajsza jazda była, miło małych kłopotów na początku, udana. :)

Weszłam do stajni, a następnie do siodlarni, aby zobaczyć na kim będę jeździć. Na tablicy było napisane coś takiego:

ANGIE
14:00
C3PO +   (45)
ZZ         

 Ojeju, mam jeździć na Tripim! ( bo chyba nie na Zygzaku ;) ) Trochę się zlękłam, ponieważ na Tripku jeździłam ostatnio w lecie, a na tej jeździe spadłam podczas jego szybkiego galopu. No cóż, teraz czas na pokonanie lęku! ;) Poszłam poszukać pani Angeliny, aby się spytać, czy wyczyścić konie na których ja i moja siostra będziemy jeździć. Znalazłam moją instruktorkę, która wywoziła brudne siano. Pani powiedziała, że mamy wyczyścić i osiodłać Zygzaka, a Tripek jest już gotowy. Ok, to fajnie. :)
Weszłam do boksu Czułka i Zygusia, a maluch, zamiast dać się przywitać, uciekał. ;p Ostrzegłam Czułeczka, że koło niego przechodzę i ostrożnie podeszłam do Zygzaka. Znowu uciekł na drugą stronę Czułka. Zaczęłam się zastanawiać, o co chodzi. Czy ja coś źle robię? Może to ZZ ma focha? ;) Starałam się go nie przestraszyć, i ostrzegać o swoich zamiarach, więc to raczej nie moja wina. Kucyk zrobił tak jeszcze parę razy. Nie wiedziałam co zrobić, a nawet raz się przymierzał do kopnięcia. Wyszłam z boksu, zastanawiając się, co dalej. Nagle mój tata wpadł na genialny pomysł: Skoro trzeba go osiodłać, można by założyć ogłowie, aby go przytrzymać. Podeszłam do konika, który już (na szczęście!) nie chował się za kumplem. ;) Założyłam wodze na szyję, i próbowałam założyć wędzidło, ale Zygzak uparcie zacisnął zęby. I jak wyczyścić, a do tego jeszcze osiodłać takiego kuca? ;)
Podczas próby okiełznania Zygusia, moja siostra go spokojnie wyczyściła. :D Gdy skończyła, akurat udało
się założyć ogłowie. :) (Chyba właśnie teraz, zrobiłam to prawidłowo, ponieważ wcześniej coś mi się ręka źle układała, a konik wymyślił jeszcze jedno utrudnienie: machanie noskiem). Z siodłem było już prosto. Ufff... ;) Gdy Zygzak był już gotowy do jazdy...

A! No tak, zapomniałam napisać! Przed kłopotami z kucykiem, pani Angie pokazała mi jego siodło, wtedy zaś okazało się, że ktoś wymazał Tripiego innej instruktorce, więc pani Angelika spytała się mnie, czy może być Ruczaj. Ulżyło mi, ponieważ się zgodziłam, jednak trochę szkoda, iż lęk nie został pokonany. :/ No cóż, coś mi podpowiada, że może moja instruktorka wpisze mi go na następną jazdę... ;)

 ...poszłam do Ruczaja z szczotkami, ale okazało się, iż konik był w już osiodłany! :D Trochę, z podkreśleniem na trochę, mi to czasu zaoszczędziło. :P Wyprowadziliśmy nasze dzielne rumaki, i zaprowadziliśmy na małą halę, ponieważ na dużej był tłok, co ostatnio dosyć często się zdarza. Miałyśmy (ja i moja siostra) zatrzymać konie przed wejściem na halę, aby można było otworzyć drzwi, ale Ruczaja zatrzymać to baaardzo duże wyzwanie... Pociągnął mnie parę metrów za halę, ale wykorzystują to, że chce się ruszać, szybko zawróciłam. :P Z zatrzymaniem na środku hali też był problem, ale już nie duży. Pani Angie pomogła mi podciągnąć strzemiona, a potem nie zostało nic, tylko wsiadać. ;) Stępowałam chwilę po środku, co było bardzo... spokojne. ;) Na hali był Hans, Czułek, Zygzak i Ruczaj. Chwilę później jeszcze doszedł Artek, na którym jeździł kolega chłopaka, który dosiadał Czułka.Trudno się nie zorientować, skoro krzyczą do siebie co 30 sekund, odwracają się, i rzucają konia ,,na pastwę losu'', byleby mogli się popisać... Nie podoba mi się takie zachowanie, ale cóż ja na to poradzę. :/
Zaczął się kłus. Nie wiem czy pamiętacie, ale w poprzednim poście o jeździe, wspominałam, że Ruczaj jest jeszcze młody i chętnie chodzi. Przez to, iż trudno się go hamuje, miałam wyprzedzać konie. Dojeżdżałam do Czułka, nie myśląc o tym, że przez panią Anie, która prowadziła konika, zostanę zablokowana. Starałam się zwolnić, a potem wyprzedzić, ale to na marne. Moja instruktorka podeszła do mnie, i wytłumaczyła, że muszę być cały czas pilna, omijać kucyki dużym łukiem, a jak coś będzie nie tak, to mam wjechać do środka i chwilę postępować. Zawsze mogę zrobić woltę, aby pozostałe konie nie zostały bez ogona. ;) Pani Angie dodała jeszcze, abym się nie przejmowała, że to nie moja wina. :) Uwielbiam moją instruktorkę właśnie dlatego, iż zawsze da ci radę, podpowie, podeprze na duchu... Oczywiście zawsze się uśmiecha, co u mnie też go wywołuje. :)
Wracając do jazdy: potem już wszystko szło w porządku, kiedy zbliżałam się do kucyków robiłam wolty lub je wyprzedałam. Mieliśmy wyjąć nogi ze strzemion podczas stępa, a potem zakłusować, ale zaczęły się dziać dziwne rzeczy... ;D Artek (prowadzący) rozpoczął kłus, ale potem natychmiast przechodził do stępa i nikt inny nie zdążył przyśpieszyć. :P I tak parę razy, co powodowało wielki korek... Na szczęście w tym czasie jeździłam po środku hali. ;) Instruktorki zrezygnowały z kłusa ćwiczebnego bez strzemion, ale za to był kłus anglezowany z strzemionami. Ruczaj był o wiele grzeczniejszy niż na poprzedniej jeździe, ale czasami wchodził do środka. Jednak cieszę się z tego, że na nim jeździłam. :)
Czułek i jeździec Artka, wyszli z hali (Artek szedł na następną jazdę), a pani Angelina wzięła Zygzaka na lonżę. Moja siostra galopuje trzymając się siodła, ponieważ nie czuje się jeszcze pewnie z wodzami, ale podczas kłusa Czułek ugryzł Zygzaka, maluch zaczął galopować, a Misia tak miękko siedziała, że na lonży szło jej super nawet bez prawej ręki. :) Po chwili ja miałam zacząć galopować, dostałam dłuuugi bacik, i w narożniku miałam zagalopować. Ruczaj nie miał na to najmniejszej ochoty, więc pomogłam sobie batem, a w tej samej chwili pani Angelina swoim jeszcze większym batem tak uderzyła o ziemię... że Ruczaj najpierw wierzgnął na wysokość swojego kolana, a potem jeszcze raz na wysokość swoich uszu! Ja sobie myślę: Co on staje dęba? Może zaraz zagalopuje? Jednak okazało się, iż to było wierzgnięcie w którym Ruczaj chciał mnie zrzucić. Pod koniec kucykowych wybryków, zdziwiona zatrzęsłam się w siodle, ale nie spadłam. :D Moja instruktorka powiedziała, że to bardzo dobrze, iż się utrzymałam, bo inaczej pani Angie musiałaby na niego wsiadać, albo lonżować bez jeźdźca. Tutaj macie link do tego filmu (mój tata to nagrał :D) niestety na FB :( [KLIK]
Mam nadzieję, że się włączy... Potem już z zagalopowanie szło o wiele lepiej, Ruczaj chętnie biegł, doszyć szybko, i nie wchodził do środka. :) Szkoda, że wczoraj wyjechał z Galoopki. :( Po prostu on się do szkółki jeździeckiej, w której ma uczyć dzieci jeździć konno, nie nadaję. :< Podobno zamiast niego ma przyjechać srokaty koń. :) Ciekawa jestem, jak się będzie nazywał/nazywała. Pewnie w piątek się tego dowiem!
Na jeździe jeszcze chwilę stępowaliśmy, a później odprowadziłam Ruczajka do boksu i zdjęłam sprzęt. Oczywiście nie mogłam mu nie dać wynagrodzenia. ;) Konik dostał całe jabłko, ponieważ Zygzak poszedł na następną jazdę, które mu bardzo smakował, a potem strasznie mu kapało z pyszczka. ;D Pożegnałam się, już po raz ostatni z Ruczajem, i poszłam się przebrać. :/ Na pewno nigdy o tych wydarzeniach nie zapomnę. ;)

Jak widzicie, bardzo się rozpisałam. ;) Mam nadzieję, że nie pomyślicie, iż post jest monotonny. Jednak czytałam go parę razy i sądzę, że jest w porządku. :) Możecie (mam nadzieję...) spodziewać się następnego posta jutro, może nawet dzisiaj. ;) Za powtórzenia, których trochę jest, przepraszam. :/
Do następnej wiadomości! Paaa!

Rozbrykany Kucyk

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz