Cześć!
Jazda w środę była cudowna! Jak pisałam był też Jasiu :) Było naprawdę niesamowicie. I..., a sami zobaczycie ;D
W stajni byłam o 17:55. Jak za zwyczaj zerknęłam na kim będę jeździć ;* Było strasznie rozmazane i się przestraszyłam, że nie ma mojej pani.
Magda WW
Strzelec (45)
Ale fajnie! Strzelec! Ale dlaczego jest tak rozmazane...
Zapomniałam wziąć rękawiczek na konie z auta, a była już 18:00! Pobiegłam szybko do samochodu, gdzie spotkałam babcię i tatę Jasia . Gdy wróciłam była już 18:03, a mojej instruktorki dalej nie ma! Ech... 18:06, pomyślałam, że pani pewnie się rozchorowała, albo coś jej wypadło... Dumałam sobie tak dalej głaszcząc Czułka, gdy tu nagle moja pani wchodzi do stajni z Artkiem i małą dziewczynką, w meeega dobrym humorze, pytając się czy jestem gotowa? -Tak :) Poszłyśmy więc do stajni obok. Zapytałam się czy z Tośkiem już lepiej, ale usłyszałam, że niestety nie :( Biedaczek... Wracając do tematu: Poszłam z osiodłanym Strzelcem i panią Magdą na dużą halę, gdzie jeździł już mój kolega z klasy Jaś :) Wjechałam na środek hali, wsiadłam na konia i z innymi zaczęłam kłusować :) Było bardzo miło. Rozluźniłam się i spokojnie wyprzedzałam inne konie ;P Było widać, że od Barbadosa wszyscy uciekali. On, jak już pisałam w poprzednim poście, nie lubi innych kucy, ani koni. Pani widząc, że ciężko było mi utrzymać głowę Strzelca prosto, chcąc temu zaradzić, postanowiła przypiąć sznurki (nie wiem jak na to się mówi xD) od głowy do spodu siodła. W trakcie przypinania Strzelec zaczął szaleć! - z galopu do kłusa, z kłusa do galopu!!! Aaaa!!! Pani, biegnąc za mną, powiedziała, że jak puści sznurki to on poczuję się wolny i będzie źle! Odchyliłam się jak najmocniej jak mogłam i...nic! Inna instruktorka stanęła na trasie konia i wszystko się uspokoiło. Uff...
Pani wzięła mnie na lonże, mówiąc do Strzelca: Ale z ciebie histeryk... Miałam za zadanie reagować jak najszybciej na to co pani mi powie i to robić.
- Szybszy kłus
- Wolny kłus
- Do stępa, itd.
Wszystko szło super, więc dlaczego, gdy Strzelec zaczął galopować, nie umiałam go opanować... Tego nie wiem. No dobra, dość kłusowania! Do galopu! Jej^^ Najpierw było: Z kłusa do galopu, a potem tylko ze stępa do galopu! Ekstra! Było niesamowicie! Ale kiedyś musiało się to skończyć. Więc do stępa. Podziękowałam mu, klepiąc go i głaszcząc. Potem próbowałam tylko kłusować, ale on wolał galopować. Ale, że półparady i inne zabiegi nie pomagały szarpnęłam go raz i dwa i się uspokoił. I znów do galopu! I ja chciałam galopować, ale pani powiedziała, że teraz ma kłusować i musi mnie słuchać. Jeszcze z trzy razy zagalopowywał, aż w końcu się udało. Ale z niego energiczne rumaczysko :) Po dość długim kłusowaniu na lonży pani puściła mnie bez lonży. Stęp już odbył się bardzo spokojnie... Jasiek musiał cały czas poganiać swojego wierzchowca, a ja wręcz przeciwnie ;3
Ogólnie cała jazda na + :D
Ogólnie cała jazda na + :D
PS. Julia już wyjechała. Jest w pociągu. Macie od niej serdeczne pozdrowienia :)
PS2. We wtorek mam jazdę na 9:00. To jada którą odrabiam z Grudnia :) A w środę oczywiście tak jak zwykle na 18:00 Jej^^ Może jeszcze w piątek odrobię jedną lekcję..., ale w tedy już nie będę miała co odrabiać xD Zakręcone! Hehehe
Zoik^^