poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Jazda na Neolicie + upadek! :D


Hej!
Przepraszam, że tak dawno mnie tu nie było, ale mój komputer poszedł do informatyka na wymianę karty pamięci, a teraz pisze z komputera mamy.
Dziś jestem tu po to, aby opisać jazdę z 25 marca, która odbyła się wyjątkowo.
Jasia siostra, Julka, rozchorowała się, a dzień wcześniej miała jazdę po 2 tygodniowej przerwie, ponieważ była przeziębiona. Jej rodzice postanowili, że mogłabym pojechać za nią, więc pojechałam <3
Podejrzewałam, iż będę jeździć na Neolicie, bo Julka prawie zawsze na nim jeździ. Byłam tak zadowolona, już nie mogłam się doczekać, a była dopiero 16! Jazda o 18... :/ No ale cóż, jakoś wytrzymałam ;)
Jadąc z Jasiem i jego tatą na Hipodrom, byłam bardzo niecierpliwa ;) Jak wysiedliśmy, od razu pobiegłam w stronę stajni, jeszcze zahaczając o Galoopkę wypożyczyć kamizelkę. Nasze konie (Neolit i Gal) były na hali, więc poszliśmy przywitać się z panią Julką, a przy okazji porozmawiałam z moją instruktorką, która właśnie prowadziła jazdę Basi! :o

Ja, mądra, zapomniałam kasku, więc jeszcze poszliśmy do Hippiki. Wracając na halę, ujrzałam Basię z Strzelcem, która wychodziła, byłam tak, no nie wiem, przejęta (?), ale zagadałam ją i było super :) Nigdy nie będę żałować tamtej chwili :* Szczerze, to jesteś zupełnie inna niż mi się zdawało! Ale to fajnie :) Chwilę później Neolit i Gal skończyli poprzednie jazdy, więc powoli wsiadałam. Dawno nie jeździłam na dużym koniu (same kucyki :P), jednak wyjątkowo dobrze siedziało mi się na kochanym Neolicie :) Chwilę stępa, i do kłusika :) Było bardzo przyjemnie :) Zapomniałam jeszcze dodać, że sama ustawiałam sobie strzemiona (po raz pierwszy!) więc zrobiłam to straaasznie krzywo :P Później pani Julka musiała mi 2 razy je poprawiać xD Ale potem było już idealnie :) Nasycałam się widokiem dwóch uszu przede mną ^^
Znalezione obrazy dla zapytania zdjęcie z grzbietu konia
Żródło: kon-przyjaciel.blogspot.com

Poćwiczyłam trochę półsiad, aż przyszedł czas naaaa: GALOP! Jechaliśmy wszyscy w zastępie, właściwie to oprócz Jasia, bo wtedy jeszcze nie galopował (tak, zaczął uczyć się tydzień temu :)). Świetnie się jeździło! Miałam trochę problemów z piętą w dół, ale jeśli ćwiczy się 12 kółek, to
jest o wiele lepiej ;) Strasznie się zmęczyłam, nie tylko galopem, ale i słuchaniem 12 razy ,,pchaj nogę w dół, oparcie na strzemieniu!'' ;) Podczas, nie wiem, 3 koła Neolit potknął się w ,,E'' i prawie się przewrócił! Nieźle się wystraszyłam, on chyba też :/ Pogłaskałam kochanego konika, i chwilę później było już ok :) Potem już tylko końcowy stępik i do stajni. Jejku, ależ tam ślicznie pachniało! Taką słodką końską kolacją <3 Rozebrałam rumaka, a Neolit w tym czasie chciał sobie coś zjeść, podchodząc do żłobu niechcąco nadepnął mi na nogę, ale co dziwne, w ogóle nie bolało :P Hmmm, ciekawe, tydzień wcześniej miałam bardzo podobną sytuację z Windem, a wtedy koszmarnie bolało! (?) Przecież on jest 2 razy mniejszy :P No ale cóż, chwilę później spotkałam się z panią Angeliną, i opowiedziałam o moich przygodach ;) Potem przyjechał tata Jasia, więc musieliśmy pojechać do domu. :(
Pewnie zastanawiacie się o co mi chodzi. ,,Jazda na Neolicie + upadek :D'' - tytuł posta. Otóż tak:
W piątek jeździłam wraz z siostrą (jej pierwsza jazda od 3 miesięcy bo była w szpitalu), na jednym koniu! Windzie! Moja instruktorka spóźniła się 10 minut, ponieważ były korki. Ja miałam jechać druga. Moja siostra wsiada o 14:20, zsiada 20 minut później. Myślałam, że umrę na zawał! To było takie stresujące! Windu chyba wyczuł (z resztą, nie sądzę ;D) moje napięcie, w galopie pędził jak kiedyś Hans, prawie wjeżdżając w ścianę! Po 2 kółkach wkurzył się, w narożniku zrobił PIĘKNY piruet i pogalopował dalej bez jeźdźca. :) Nie bolało, i tak to było o wiele lepsze rozwiązanie niż wiszenie na szyi i ocieranie się o ścianę. :P Pani Angie zdenerwowała się na niego i wsiadła na konia, aby wyjaśnić mu jak się poprawnie galopuje ;) Jak wskoczyłam na Winda, poćwiczyłam ósemki w kłusie :) Około 10 razy, później już stęp i KONIEC tygodniowego marzenia ;)

Pamiętacie post o obozie? JADĘ! :D Już nie mogę się doczekać! Rodzice co prawda zapisali mnie w marcu, ale jakoś nie miałam okazji wam powiedzieć. :c Dziś rano uświadomiłam sobie, że to będzie taka jakby próba bycia właścicielem swojego konia. :) Będziemy jeździć na różnych wierzchowcach, od doświadczonych kobyłek, do niewidomych na jedno oko wałachów, ale każdy zamie się jednym koniem. :) To będzie z pewnością spełnienie marzeń! :D

Pa!

PS Oddałam Galoopkową kamizelkę :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz